środa, 13 lutego 2013

Niemożliwe, czyli hiszpańsko – hollywoodzka fabryka łez














W skrócie:
Najlepszy aktor filmu: Tom Holland
Najgorszy aktor filmu: przepraszam, Ewan :<
Co w filmie smuci: wykpiwanie się prawdziwą historią
Co w filmie cieszy (faux pas z mojej strony, w tej historii nic nie powinno zbytnio cieszyć): naturalistyczne sceny
Czy film jest przyzwoity: tak
Ocena: 3,5/6


Oho, tragedia na horyzoncie
Film Juana Bayony to zmultiplikowana dawka uderzeniowa. Nie dość, że o katastrofie. Nie dość, że dramat. To również film oparty na faktach. Jak tu się nie wzruszyć, nie uronić łezki? Prawdę mówiąc, aż wstyd mówić źle o dramacie, który przybliża cierpienie i poszukiwanie najbliższych, ukazuje miłość matczyną, a także ojcowską (chociaż tę nieco gorzej).
Zdarzenia z filmu Bayony mają miejsce w Tajlandii nawiedzonej przez tsunami w 2004 roku. Ten niesamowity kataklizm wstrząsnął całym światem, a liczby jego ofiar do dziś nie sprecyzowano (większość źródeł podaje ok. 200 tys. osób). W czasach wszechobecnej elektroniki, kamer, aparatów nie trudno zgadnąć, że podczas ataku fali powstało wiele materiału dokumentującego zdarzenie. W 2009 roku brytyjska telewizja wyemitowała dokument pod nazwą Tsunami - caught on camera, bazujący właśnie na materiałach ofiar i ocalonych, ukazujący dzień katastrofy minuta po minucie. Niesamowity dokument jest wręcz abstrakcyjny w ogromie przedstawionego nieszczęścia. Twórcy Niemożliwego uznali widocznie, że to za mało - tragedia musi zaistnieć na złotym ekranie.
 
Tsunami- cought on camera

 













Film Bayony opowiada historię rodziny, która spędza Boże Narodzenie na wakacjach w Tajlandii. Ona niepraktykująca lekarka zajmująca się trójką synów, on pracownik dużej korporacji w Japonii. Moment przed katastrofą ich największym zmartwieniem było, że on może stracić pracę, a ona będzie musiała wrócić do zawodu. Scen przedstawiających błahość ich problemów jest więcej: w pierwszej scenie Henry (Ewan McGregor) nie może sobie przypomnieć, czy włączył przed wyjazdem alarm, zaś Maria (Naomi Watts) wygląda na poirytowaną, kiedy z książki, którą czyta wypada kilka rozklejonych stron. Ich syn boi się latać samolotem, a Marię przeraża każda turbulencja.
Potem już wszystko układa się jak w porządnym maturalnym wypracowaniu – jest wstęp (radość), rozwinięcie (dramat) i zakończenie (radość).
Klamrę produkcji (również bardzo zgrabnie i rozsądnie) stanowią: na początku adnotacja o historii opartej na faktach, a na końcu zdjęcie rodziny Belónów - pierwowzoru bohaterów filmu. Ta klamra ma odpierać wszelkie zarzuty o schematyczność filmu i jego nierealistyczny happy end. Klamra ta gra na wrażliwości widza i grzmi wyraźnie: "No cóż, widocznie życie tak chciało, film opowiada prawdziwą historię, nie możecie się czepiać".

Idealna rodzina przed katastrofą













A potem już tylko pod górkę












Z Hiszpanii do Hollywood
Tylko czy każdą historię należy opowiadać? Tym bardziej, że już została ona opowiedziana.
Nie sposób nie porównać Niemożliwego z poprzednim filmem tych samych twórców (reżyseria, zdjęcia, scenariusz i muzyka), Sierocińcem. Spadek formy, a raczej zmiana priorytetów, jest niestety zauważalna. Z pozoru dwa całkiem różne filmy przekazują przecież takie same uczucia: osamotnienie, więzi rodzinne, miłość matczyną, ból utraty. Niemożliwe jednak robi to w sposób hollywoodzki (w tym przypadku mam na myśli znaczenie pejoratywne) – banalnie i nieco nachalnie, a do odtwórców ról zwykłych ludzi wybrano znanych, pięknych aktorów, którzy i na basenie i w falach tsunami prezentują się rewelacyjnie.
Aktorsko zabłysnął 16-letni Tom Holland w roli Lucasa. Bezpretensjonalny, naturalny i bardzo przekonujący w duecie z Naomi Watts. Wątek ojca nie wciąga tak bardzo. E. McGregor sprawia wrażenie, jakby bardzo męczył się w swojej płaczliwej roli, co rusz niosąc na rękach i ściskając synów. Szuka, błądzi, biega i woła, trochę bez celu, trochę na siłę. 
A teraz czas na kilka plusów.
Efekty tsunami i krajobraz zrujnowanego i zalanego kurortu są imponujące. Oko cieszy też dobra charakteryzacja. Zdjęcia również są bardzo udane – ładne ujęcia na zmianę ze scenami kręconymi z ręki przekonują. Perełką Niemożliwego jest jednak muzyka, ale zdaje się, że tak jak wszystko w filmie,  ma służyć tylko jednemu - skłonieniu widza do łez.

Zdjęcie z planu

  











Efektowne ujęcie spod wody












Stara filmowa prawda mówi, że łatwo jest wzruszyć, wiele trudniej rozbawić. Twórcy Niemożliwego stanęli przed tym łatwiejszym zadaniem, ale wykonali je całkiem dobrze. Tylko czy jedynie o to powinno chodzić w filmie aspirującym do najlepszych filmowych nagród?



2 komentarze: