Wyznania zakupoholiczki |
Filmy, zwłaszcza te popularne, tworzą światopogląd milionów ludzi. Reżyserzy
często nawet niezamierzenie narzucają widzom swój ogląd na życie, robiąc kino
stronnicze lub powtarzając w fabule dawno utarte schematy. Zdarza się czasem,
że mają rację. Niektórzy stereotypizując, wytykają nielubianym najgorsze wady.
Są też tacy, którzy z filmowych szablonów nabijają się bezlitośnie. A
szufladkować można wszystko i wszystkich: grupy etniczne, zawodowe i wiekowe,
biednych i bogatych, brzydkich i urodziwych, kobiety i mężczyzn, miejsca, a
nawet sztukę. Na temat filmowych stereotypów mogłaby powstać obszerna książka.
Ten tekst to jedynie krótki przegląd najciekawszych popisów filmowców i ich
alternatywnej wizji świata. Witajcie na planecie Złoty Ekran.
Kobiety
Pójdą na pierwszy ogień, bo to one są ulubionym obiektem
reżyserskiej kreacji. Nie tylko męskiej zresztą. Kobieta w filmie jeżeli nie
jest waleczną matką (Wielki Mike. The
Blind Side), sędziwą babką (Królowa)
lub diaboliczną szefową (Diabeł ubiera
się u Prady) najczęściej jest naiwna – wierzy w bajki i szuka księcia. Wie
również, że wizyta u fryzjera i para nowych butów to najlepszy sposób by
poradzić sobie z przeciwnościami losu (Wyznania
zakupoholiczki). Jeżeli nawet to nie pomaga biedaczka musi zawalczyć –
najczęściej z inną, o tego jedynego. Bo wiadomo, praca i pasje są ważne, ale to
życie z NIM jest priorytetem. Taki wizerunek kobiety współczesnej budują niemal
wszystkie komedie romantyczne, na przykład nominowane do Oskara Druhny. Ale zaczęło się dużo wcześniej,
kiedy pojęcie niezależnej kobiety dopiero rodziło się w męczarniach.
Druhny |
W Zabawnej buzi
z 1957 r. postać grana przez Audrey
Hepburn to szara myszka pracująca w księgarni. Jej życie diametralnie zmienia
fotograf modowy, który niesamowitym zbiegiem okoliczności dostrzega w
dziewczynie wyjątkową urodę. Bo jak wiadomo, zawsze chodziło o wygląd, reszta
to już tylko zabawne kobiece fanaberie. Role grane przez Hepburn są o tyle
interesujące, że zawsze prezentują kobietę zawieszoną w czasie i przestrzeni,
nie do końca świadomą szumu wokół niej, wiecznie marzącą i skrajnie nieżyciową
(Rzymskie wakacje czy Śniadanie u Tiffany’ego).
Śniadanie u Tiffany'ego |
Dominację mężczyzn nad płcią przeciwną przedstawił
Antonioni w kultowym Powiększeniu z
1966 r., gdzie tło opowieści stanowiły ciągle zmieniające się modelki
fotografowane, i nie tylko, przez głównego bohatera – posłuszne, ale zarazem
opieszałe, chichoczące i uprzedmiotowione
przez protagonistę, szukające uznania w jego wzroku i obiektywie. Ten rodzaj
kreacji bynajmniej nie pomaga kobietom wymościć sobie dobrego miejsca w
patriarchalnej rzeczywistości. Tendencję tę przełamały popularne filmy
animowane, takie jak Merida waleczna
lub Zaplątani, przedstawiające
księżniczki znane z baśni w całkiem innym świetle.
Powiększenie |
Młodzież
Moją szczególną uwagę na problem filmowego przedstawienia
młodzieży zwróciły ostatnie dzieła polskich reżyserów, a szczególnie irytująco
przypomniała o sobie Katarzyna Rosłaniec swoim Bejbi blues. Drogi czytelniku, to trzeba wiedzieć: nastolatki to
idioci, zawsze, bez wyjątku. Obojętnie czy z nizin społecznych, które u
Rosłaniec na przykład i tak są zawsze kolorowe i bardzo retro, czy chowane w
największych luksusach. Takie jest zresztą ich prawo, bo młodość i brak rozumu
idą w parze. Choć trzeba przyznać, że rodzice nie są lepsi, ale za to zawsze
winni. Do braku rozumu dochodzi bowiem ślepota i wirus znieczulicy. Tak ogólnie
to świat w filmach o młodzieży (całkiem inaczej ma się sprawa z kinem dla
młodzieży) jest beznadziejny. Niby kolorowy, z fajną muzyką w tle, ale bez
śladu szarych komórek. O ile Galerianki starały
się opisać jakieś konkretne zjawisko, to Bejbi
blues tej samej reżyserki jest już jazdą na krawędzi – ukazującą kłamliwy
przekrój wielu grup społecznych, wszystkich po równo zepsutych. Film narzuca
wręcz przekonanie, że nastoletnie matki zamykające niemowlaka w dworcowej skrytce
to oczywista codzienność.
Bejbi blues |
Jan Komasa, twórca porządnie zrealizowanej Sali samobójców również nie jest zbyt
łaskawy dla licealistów. W swoim filmie ubiera nastolatki w modne ciuchy,
wręcza im drogie gadżety i żel do włosów, ale odbiera samodzielne myślenie i
resztki człowieczeństwa. U Komasy dla młodych są tylko dwie drogi: okrucieństwa
lub całkowitego odrzucenia.
Oprócz polskich reżyserów lubujących się w analizowaniu
problemów, których nie ma są jeszcze amerykańscy autorzy słynnych slasherów jak
Piątek trzynastego czy Halloween, którzy na potrzeby efektownej
i prostej fabuły swoich horrorów przydzielają głównym bohaterom konkretne, ukute
przez gatunek cechy. Mamy więc bezmyślnych osiłków, nierozgarnięte blondynki,
dyżurnych kabareciarzy i rozważnych prymusów. Nic pomiędzy. O ile Krzyk Wesa Cravena delikatnie pastiszuje
i wręcz składa hołd klasycznym slasherom, to 15 lat później genialny Dom w głębi lasu odsłania bezlitośnie
wszystkie karty gatunku, prowadząc widza za rękę przez kanon horrorów, by
wreszcie usadzić odbiorcę na miejscu
bożka, któremu filmowi twórcy składają krwawe ofiary.
Dom w głębi lasu |
Bogaci
Klasa wyższa też otrzymała ekskluzywną charakterystykę w
kinowym wydaniu. Prześmiewczy i subtelny
Dyskretny urok burżuazji Buñuela krytykujący wieczny i niezaspokojony
konsumpcjonizm snobów to nic w porównaniu z bezpośrednim osądem w wydaniu nieco
mniej ambitnych produkcji.
Oprócz odkrywania zakamarków kobiecej natury, komedie
romantyczne lubują się w ocenie bogaczy, albo jeszcze gorzej – nowobogackich.
Romantyczny archetyp to uboga dziewczyna chcąca ułożyć sobie życie, a
spotykająca na swej drodze jakiegoś majętnego przystojniaka. Zazwyczaj na
przeszkodzie do wspólnego szczęścia stoją różnice społeczne, a przede wszystkim
hermetyczne środowisko klasy wyższej. W Niani
w Nowym Jorku obserwujemy ciemiężącą służbę i głuchą na potrzeby syna panią
domu i jej nieobecnego, notorycznie zdradzającego męża. Twórcy Pokojówki na Manhattanie znają zaś od
podszewki zwyczaje klientów luksusowych hoteli, którzy nie szanują cudzej
pracy, a na dodatek są niesamowicie skąpi. Jak widać wżenić się w środowisko
bogaczy nie jest łatwo, tylko właściwie po co?
Pokojówka na Manhattanie |
Warto też wspomnieć o polskich dokonaniach na tym polu. Co
prawda w rodzimych komediach romantycznych prawie wszystkim żyje się całkiem
dostatnio. Jednak zasada jest żelazna: im bogatszy, tym gorszy lub więcej ma
problemów. Bardzo wyraźnie obrazuje to przykład skądinąd sympatycznych Listów do M., gdzie najnieszczęśliwszą
parą są mieszkający w imponującym domu i idealnych wnętrzach Wojciech i
Małgorzata. Małgorzata jest skrajnie antypatyczną osobą – zimną i
zdystansowaną. Bo pieniądze szczęścia nie dają.
Amerykańscy nauczyciele
Jeśli akurat
scenarzyści nie kazali im molestować nieletnich, to są całkiem równymi gośćmi -
amerykańscy nauczyciele to może nieszczególnie liczna grupa w porównaniu do
poprzednich, ale za to wyjątkowo często opiewana w filmach. Współcześni belfrzy,
zwłaszcza ci w szkołach publicznych to prawdziwi herosi. Oczywiście mają swoje
prywatne problemy, ale to jeszcze bardziej podkreśla ich zaangażowanie w pracę
z młodzieżą. Z tą trudną i zdemoralizowaną ma się rozumieć. Zacznijmy od
klasyki gatunku. Młodzi gniewni z
1995 r. z Michelle Pfeiffer w roli głównej to historia oparta na faktach.
Przeszkolona wojskowo Louanne podejmuje się pracy z bardzo opornymi uczniami.
Po serii niepowodzeń jej niekonwencjonalne metody wreszcie odnoszą skutek, a
nauczycielka zżywa się z uczniami i próbuje zmienić ich życie na lepsze.
Louanne jest surowa i bezwzględna, ale dla swoich podopiecznych ma dużo
cierpliwości i serca. Nauczycielskie poświęcenie jest też pozytywnym akcentem
niezwykle smutnego filmu, Precious Lee
Danielsa, w którym edukacja jest jedynym sposobem na wyjście na prostą.
Młodzi gniewni |
Nieco nietypowo, ale nadal korzystnie pedagoga ukazał
Ryan Fleck w Szkolnym chwycie.
Obarczony nałogiem i niespełnionymi marzeniami Dan Dunne, nauczyciel historii z
całych sił stara się przekazać uczniom przydatną wiedzę i umiejętności. Co
więcej, z jedną z uczennic nawiązuje przyjaźń i stara się ją chronić.
Może nie wszyscy nauczyciele wybrali swój zawód z
powołania, ale na pewno wszyscy mogą liczyć na szacunek amerykańskich
filmowców. Z takiego wizerunku pedagodzy powinni być bardzo dumni.
Kosmici
Na koniec coś specjalnego – bez zagłębiania się w
ogólnoświatową dyskusję nad istnieniem życia pozaziemskiego, tylko raczej
rozpatrując fenomen ufoludków jako stałego elementu kultury masowej.
Kapuśniaczek |
Trzeba się ich bać, bo nie mają litości. Obojętnie czy
przylatują na Ziemię hipernowoczesnymi obiektami latającymi, czy to my po raz
kolejny polecieliśmy ich odwiedzić w naiwnej nadziei na miłe przyjęcie herbatą
i ciastem. Filmowcy nie lubią kosmitów. Tylko jeden z nich mógłby być ziemskim rzecznikiem
stworów z innej galaktyki - Steven Spielberg. Jego E.T. oraz Bliskie spotkania
trzeciego stopnia to właściwie jedyne wysokobudżetowe produkcje ukazujące
kosmitów jako przyjazne istoty (zapomniałabym o Kapuśniaczku Jeana Giruolta, z co prawda trochę niższym budżetem).
Inni twórcy postawili na destrukcyjny wizerunek UFO i ufoludków. Dość wspomnieć
Dzień niepodległości czy Wojnę światów, w których główną ambicją
przybyszy była kolonizacja lub
zniszczenie naszej planety. Znaki z Melem
Gibsonem ukazały kosmitów bardziej jak groźnych bandytów chcących wtargnąć do
każdego domu na świecie, ale równocześnie uprzejmie uprzedzających o wizycie.
Odwiedziny ludzi na obcej ziemi też bywały niemiłe – każda kolejna odsłona Obcego przedstawiała coraz to
straszniejsze oblicza potworów, nie mówiąc już o Prometeuszu Scotta.
Prometeusz |
Dystrykt 9 |
Historią niestandardową był za to niewystarczająco
doceniony Dystrykt 9 z 2009 r. Film
Neila Blomkampa opowiada o kosmitach, którzy nieopatrznie lądując na Ziemi
zostają uwięzieni przez ludzi w ogromnych slumsach. To bardziej dywagacja na
temat ludzkiej natury niż przerażającego oblicza nieznanego. Może bardziej
powinniśmy bać się siebie nawzajem niż międzygalaktycznej inwazji?
Trudno powiedzieć, ale jeżeli kiedykolwiek spotkacie
kosmitę, lepiej uciekajcie. Nigdy nie wiadomo, czy może w tym przypadku twórcy
filmowi się nie pomylili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz