Jenji Konan, twórczyni Orange Is the New Black |
W skrócie:
Orange Is the New Black
Gatunek:
komedia
Produkcja: USA
Największa zaleta: energiczny rozwój wątków
Ocena: 4,5/6
Wentworth
Gatunek : dramat
Produkcja: Australia
Największa zaleta: umiejętna kompozycja wątków i surowej
estetyki
Ocena: 4/6
W tym samym roku na dwóch
kontynentach powstały dwa diametralnie różne seriale opierające się na tym
samym pomyśle. Oba opowiadają historie kobiet, które właśnie trafiły do
więzienia, a poprzetykane są wspomnieniami pozostałych skazanych. Pierwsze
sezony tych serii spotkały się z pozytywnym odbiorem, dzięki czemu w 2014 r.
będziemy mogli oglądać kolejne sezony. I to by było na tyle jeśli chodzi o
podobieństwa. Może jeszcze prócz tego, że i tu i tu to funkcjonariusze są
bardziej szurnięci od aresztantek.
Wentworth
Tu wszystko jest błękitne (czytaj zimne i
przygnębiające). To serial o patologii i wielu jej odmianach. Bardzo smutny,
ciężki, pełen sińców, krwi i zemsty. Większość seriali ogląda się dla
przyjemności, ten chyba ogląda się dla pogorszenia samopoczucia. Więc jeżeli
jesteście przypadkiem zbyt szczęśliwi, endorfiny buzują w was ponad poziom
uszu, stając się niebezpiecznymi dla zdrowia – obejrzyjcie.
Bea (Danielle Cormack) to niezwykle pechowa kobieta |
I nie w tym rzecz, że Wentworth jest złe. To porządny serial dramatyczny
ze spójną narracją i konsekwentną estetyką. Ale jest ciężko, bo na świat tutaj
przedstawiony trudno patrzeć bez dystansu, bez lekkiego uśmiechu niedowierzania.
Główna bohaterka, Bea (Danielle Cormack) jest ofiarą przemocy domowej, która
usiłuje zamordować swojego męża, by zapewnić sobie i jedynej córce spokojne
życie. Nieudana próba o w o c u j e oskarżeniem z urzędu i aresztem. W
więzieniu, gdzie kryminalistki są podzielone na dwie grupy – zwolenniczki Franky
(Nicole Da Silva), młodej, przebojowej i nieco niezrównoważonej oraz Jacs (Kris
McQuade), mściwej pani obsługującej w więzieniu magiel. Bea jest bardzo
zagubiona i podporządkowuje się więziennym realiom, jednocześnie obawiając się o
córkę, która została sama z nieobliczalnym ojcem. Kobieta przeżywa w więzieniu
całą gamę tragicznych doznań. Jak Hiob, ale jeszcze gorzej.
Taka tam więzienna codzienność |
Jednak najbardziej
charakterystyczne postacie w Wentworth,
spiritus movens wszelkich zdarzeń, Franky i Jacs, są niestety skonstruowane
bardzo nieprzekonująco. Franky, początkowo despotyczna i niezbyt myśląca
okazuje się delikatną osóbką i dobrą koleżanką swoich więziennych „fanek”. Zaś
Jacs to postać przerysowana, wręcz komiczna, zwłaszcza w zestawieniu z
dramatycznym i bardzo poważnym rysem show. Wzbudza lęk i szacunek i przy każdej
czarnej robocie wysługuje się swoją ekipą. Wszyscy drżą, podczas gdy ona
wygłasza swoje szekspirowskie monologi i straszliwe groźby. Ma około 60 lat,
babciną sylwetkę, jest zwolenniczką tlenionego tapiru oraz niebieskiego cienia
do powiek. No cóż, drodzy scenarzyści, widzę wasze zamiary, próbę stworzenia
postaci niepozornej, a zarazem demonicznej i władczej niczym Maria Tudor. Nie
wyobrażam sobie niestety, by w rzeczywistości taka osoba – fizycznie słaba i
źle traktująca nawet najbardziej oddane osoby, mogła stworzyć w więzieniu silny
front. Nawet mimo wpływów w świecie za kratkami.
Jacs na maglu |
Gdyby jeszcze tego było mało,
wiezieniem kierują, i pracują w nim skrajnie nieodpowiednie osoby, wręcz
symbolizujące konkretne typy charakteru. Jest więc populistka, tchórz, ćpun
oraz gbur. Wszyscy oni toczą w zakładzie swoje małe gierki, będąc jednocześnie
bezsilnymi wobec przemocy panującej wśród więźniarek.
Mimo to Wentworth wciąga, powodując chorą ciekawość tego, co może jeszcze
potoczyć się źle.
Orange Is the New Black
W Ameryce jest trochę milej. Wiadomo.
Milej i pomarańczowo. Nie ma błękitnych filtrów, można sobie nawet zrobić
świąteczne dekoracje. Nieraz zdarzy się impreza okolicznościowa. Jest
napastowanie, ale tylko trochę. Są mściwe kobiety, ale nie aż tak bardzo. Są
naprawdę źli funkcjonariusze, ale przynajmniej z wąsami i bardzo niewyjściowymi
fryzurami. A przede wszystkim są bardzo wciągające historie kilkunastu kobiet.
Tutaj każdy ma swoje rozrywki |
Orange Is the New Black to serial Jenji Konan, twórczyni często-gęsto żenującej Trawki, do której zniechęciłam się w
trakcie pierwszego sezonu. Z Orange…
było całkiem inaczej, bo zaczarował mnie już od pierwszych minut. Zabawny i
dynamiczny, bazuje na książce Piper Kerman, która opisała swoje doświadczenia z
rocznego pobytu w więzieniu dla kobiet. Główna bohaterka (Taylor Schylling)
trafia do mało przytulnego przybytku za występek sprzed dekady. W tym czasie
zdążyła ułożyć sobie życie na nowo, ale nie do końca stabilnie. Rozłąka z
beztroską wolnością niesie ze sobą wiele konsekwencji, a Piper coraz poważniej
traktuje szalone więzienne realia zupełnie nie licujące z rzeczywistością zza
krat. W tym świecie nikt nie opowiada sobie mitów o Herkulesie, a o kurze
biegającej na spacerniaku. Tutaj tańce to lesbijskie wykroczenie. Największy
luksus zaś to nie dom z basenem, tylko wychodek z drzwiami. A śrubokręt… no
cóż, śrubokręt znajduje naprawdę wiele zastosowań, z wyjątkiem tych
budowlanych.
Piper (Taylor Schylling) |
Bardzo łatwo identyfikować się z
główną bohaterką. Jest zagubiona, nieco zmienna i całkiem inteligentna. A za
takich uważamy się wszyscy. Piper od razu wzbudza zaufanie widza, a z czasem
również współwięźniarek. Z czasem. I nie wszystkich oczywiście.
Więzienie, czy dom wariatów? |
Oprócz historii Kerman poznajemy
przedwięzienne perypetie jej towarzyszek niedoli, które znacznie ubarwiają
serial. I choć zabawne i przerysowane, wydają się bliższe życiu niż przejścia
kobiet z Wentworth. Mamy więc
rosyjską kucharkę, która pozbawiła kogoś silikonowego cycka, narkomankę winną
morderstwa w klinice aborcyjnej,
transwestytę płacącego srogą cenę za zmianę płci i dziewczynę, która
koniecznie chciała pospłacać wszystkie swoje długi.
George "Pornstache" Mendez (Pablo Schreiber) |
Nie można też zapomnieć o
pracownikach więzienia, wśród których znajdziemy bynajmniej nie kryształowe
charaktery. Szczególną uwagę zwraca Pablo Schreiber w roli George’a "Pornstache" Mendeza.
Gdybyśmy w prawdziwym życiu byli skazani na łaskę tej szowinistycznej świni,
nie byłoby nam wesoło. Na szczęście na ekranie bez końca możemy się delektować
jego skrajnym kretynizmem, bezinteresownym chamstwem oraz sumiastym wąsem.
Orange... to serial równy, konsekwentny i bardzo rozrywkowy.Co
prawda z przydługim tytułem, ale nic nie szkodzi.
Wentworth bije na głowę Orange. Tamten jest tylko dobrze reklamowany. Wentworth to bardzo realistyczny serial. Wentworth jest wzorowany na Cell Block H i kiedyś tamten stary pierwowzór był emitowany na Polsacie. Większość bohaterek serialu nadal nazywa się tak samo.
OdpowiedzUsuń