Dom i motel wzniesione na potrzeby serialu - dach dodano w postprodukcji |
W skrócie:
Największa zaleta: wyraziste, chwilami wręcz przerysowane
postacie
Największa wada: bardzo cienka granica gatunkowa
Czy serial jest godny polecenia: tak
Ocena: 4/6
Serialomania trwa. Ostatnio zaciekawił
mnie intensywnie promowany Bates Motel,
który został wyemitowany w Polsce z zaledwie miesięcznym poślizgiem w stosunku
do światowej premiery. W końcu jesteśmy na bieżąco.
Pierwszy odcinek obejrzałam nie
szukając uprzednio żadnych informacji o serialu, więc nie wiedziałam w jaki
sposób twórcy odniosą się w nim do Psychozy.
W pierwszych scenach wszystko staje się jasne
- mamy żyjącą jeszcze Normę Bates
(Vera Farmiga) oraz młodziutkiego Normana Batesa (Freddie Highmore). I to wyglądającego
wiele bardziej psychopatycznie niż jego dorosła, hitchcockowska wersja. Matka i
syn prowadzą tułacze, chaotyczne życie, ciągle uciekając przed czymś
nieokreślonym. Wreszcie Norma podejmuje decyzję swojego życia – kupuje w obcym
mieście ogromny, zmurszały dom i przynależący do niego biedny motelik.
Radosna przeprowadzka Normy i Normana |
Jednak Bates Motel trudno określać jako prequel Psychozy. Serial grzeje się w blasku kultowego horroru i zapożycza od niego
wiele elementów. Mimo to jest raczej luźną fantazją na temat tego, jak mogłaby wyglądać
współcześnie relacja Normana z jego ukochaną matką i w jaki sposób mogła
postępować jego choroba psychiczna. Jest więc okropny, złowieszczy dom,
obskurny motel, apodyktyczna matka, ciapowaty synek i ich toksyczna relacja.
Całkiem interesująco.
Krew leje się obficie już od pierwszego odcinka |
W wyniku tego mamy nie tylko
nienormalnego Normana i nienormalną Normę, ale także patologiczne miasteczko,
handel ludźmi, podpalenia, morderstwa, korupcję, gwałty, mafię i plantację
marihuany pod gołym niebem. Ogólnie dużo wszystkiego, i to w dziesięciu
odcinkach. Ten natłok sprawia, że trudno odnieść się do serialu jednoznacznie.
Balansuje on między kryminałem, fantastyką, thrillerem i kinem grozy, a miłosne
rozterki głównego bohatera dodają jeszcze nutkę
Disneya dla nastolatków. Za to wspólne śledztwo Normana i jego nowej
przyjaciółki Emmy, a także częste wizyty w warsztacie taksydermicznym jej ojca
dorzucają szczyptę klimatu Harry’ego Pottera.
Akcja jest wartka, a trup ściele
się gęsto. Do tego stopnia, że największą rozrywką jest obstawianie, który
bohater odpadnie z gry w najbliższym odcinku.
Co zaskakujące, Norman ma spore powodzenie wśród kobiet... |
Ten gatunkowy i stylistyczny
miszmasz potęguje sceneria. Spora część akcji rozgrywa się w domu Batesów,
urządzonym tak, jak go zastali – ze starymi babcinymi meblami, boazerią,
tapetami i posmakiem pleśni. To wszystko kategorycznie mówi, że dom na
wzniesieniu nigdy tak naprawdę nie będzie należał do Batesów - na zawsze
pozostanie obcym, niegościnnym tworem. Wspomnieniem tragedii, a nie ciepła
domowego ogniska. Pokój Normana zaś w niczym nie przypomina sypialni nastolatka.
Jest szary i pusty, a gdyby miał białe ściany przywodziłby na myśl zgoła inne
pomieszczenie.
...ale i tak najwięcej czasu spędza z mamą... |
Wielość i gdzieniegdzie
nielogiczność wątków w Bates Motel
powodują wrażenie chaosu, który ratuje jedna rzecz: bardzo wyraziste postacie
pierwszoplanowe. Vera Farmiga i Freddie Highmore skradają i spajają całe show.
Norma Bates to kobieta, która nie lubi nudy. Nieszczęśliwe przypadki nachodzą
ją jeden po drugim, ale ona pozostaje niezłomna. Nie ugina się nawet przed
najradykalniejszymi krokami, a swoją całą miłość kieruje na młodszego syna,
którego obarcza zdecydowanie nie nastoletnimi problemami. Norma pragnie mieć
Normana na wyłączność. Jest zazdrosna o jego koleżanki, szkołę i starszego syna
(Max Thieriot), który chce uwolnić brata spod matczynych wpływów. Władcza,
nieznosząca sprzeciwu i zwyczajnie upierdliwa staje ością w gardle wielu osobom
(często również widzowi), ale tylko Normanem może w pełni kierować.
A jak to jest z jej synem? No
cóż, wszyscy kochamy swoje mamy, lecz mało kto nieustannie je o tym zapewniał
mając 16 lat. A z Normanem jest inaczej, bo to po prostu złoty chłopak. Potrafi
docenić wartości rodzinne, lubi zbierać pamiątki, jest schludny i przepada za
zwierzętami. Do tego nieźle zwija dywany, a dla dobra swojej mamy rezygnuje z
zajęć pozalekcyjnych i przystaje na jej wszystkie szalone pomysły. Doskwiera mu
tylko jedna wada – ma kuku na muniu. No ale co począć – nazwisko zobowiązuje.
...bardzo dużo czasu |
Kiedyś pewien polski aktor usłyszał
o sobie przez drzwi pokoju egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej takie oto
słowa: „w polskim filmie brakuje charakterystycznych twarzy, brakuje chłopów,
weźmy go”. I chyba podobnie jest z Freddiem Highmorem. Brakuje wśród młodego
pokolenia aktorów wariatów idealnych. Generacja naszych rodziców miała Jacka
Nicholsona. A my? Musimy zadowolić się Highmorem – niefrasobliwym, zagubionym,
anachronicznym i przerażającym w swoim dziwactwie. Idealnym w roli Normana
Batesa – chłopaka, który kocha swoją matkę aż za bardzo.
Norman i jego wypchany przyjaciel |
Bates Motel to nieco przekombinowana, ale wciągająca kryminalna
opowiastka, której towarzyszy tajemniczy, mroczny klimat dawnego kina grozy. To
interesująca propozycja dla wszystkich tych, którzy nie lubią nudy.
Fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuń